top of page

PRAWDA...

PRAWDA...

Świat zawsze cię zrównoważy do prawdy jaką w sobie nosisz o sobie.

Trochę doświadczeń za mną i poszukiwania o co w naszym życiu chodzi.

I dziś jedno wiem... chodzi o miłość, obfitość. Ale nie tą wyuczoną z głowy jak dziś nowy trend pędzi.

Nie tą wytrenowaną poprzez różnego rodzaje terapie, grzebanie w dzieciństwie, kodowanie, oczyszczanie pokoleń, karmy wcieleniowe itp., choć to droga i moja również była.

Dziś...

Stwierdzam, że jedyna droga to POCZUĆ, STAĆ SIĘ TYM OD CENTRUM SERCA miłowaniem Jego w sobie. To jedność w sobie tej słabej i tej mocnej i umiłowanie w każdej kreacji.

To miłowanie mocy Boga w sobie a jednocześnie człowieka nieudolnego, upadającego.

To miłowanie siebie w zdrowiu i chorobie.

W bogactwie i biedzie.

To ten fundament na którym możesz siedzieć i wiesz, że masz w sobie Jego doskonałego jak i człowiecze niedoskonałe życie.

Tu mogę śmiało stwierdzić, że to przestrzeń do kolejnej przestrzeni jakiej dążymy wszyscy.

Tu jest Jego moc w Tobie.

Przestrzeni, że jesteś ale ciebie nie ma.

Jestem wszystkim i niczym. Jestem poprostu taka jaka jestem. Poprostu Boska. Jego dzieckiem ukochanym, umiłowanym z każdą doskonałością i niedoskonałością w sobie.

Jestem Jego miłowaniem.

Tu już głowa wykonuje tylko to co serce mówi w MIŁOWANIU wszystkiego.

Tu SERCE działa wbrew logice człowieczej.

W spokoju, radości serca, duszy i ducha. Ciało zdrowieje bez wymuszania czegokolwiek na sobie.

Tak z mojego doświadczenia, podkreślam, bo możesz mieć inne i fajnie, ciekawie doświadczenie. A jeśli masz ochotę się podzielić to zapraszam do kontaktu priv. i dziękuję 😘

Na podstawie trzech etapów albo dwóch gdzie trzeci to jedyny nasz słuszny czyli tak naprawdę pierwszy mojego życia.

Trzy fazy życia:

1. Wyszłam do życia dorosłego z ogromem programów niedoskonałości. Więc biorąc się ostro za naukę szkolną i tworzenie swego świata stałam się Dyrektorem. Ale wewnętrznie pustka. Więc, w skrócie, świat musiał zrównoważyć do tego co we mnie. I zrobił to poprzez chorobę czyli depresję i stratę majątku jaki z eks mężem stworzyliśmy. I zrównoważył do pustki jaką wtedy w sobie czułam albo raczej nic nie czułam. 😜

2. Po 40-tce kolejna faza kochania, miłowania, podnoszenia swojej wartości już niby wewnętrznie czyli tylko w głowie. Zmiana wzorców, kodów, praca z dzieckiem wewnętrznym, z traumami i przeróżne, różniste terapie, psycho, mentale i pewnie znasz bo może akurat w jednej z nich jesteś.

Byłam i owszem działało do czasu. Do czasu kiedy wszechświat chciał równowagi, bo to podstawa życia na ziemi. I nawrtoka nastąpiła do serca. Tu kolejne gruzy materialne, drugi eks, ale zdrowie jeszcze ok. Droga nowa do czucia, poczucia siebie miłowaniem Boga w nas lub raczej obfitości Jego we mnie a ja maluczka i wielka jednocześnie w Nim.

3. Tu droga po 50-tce. Początek totalnie jak we mgle. Dosłownie jak dzieciak z białą kartką w głowie bo tam Dosłownie to czułam. Pierwsze półtora roku (w grudniu 52) to jak robota na otwartym sercu bez znieczulenia.

Jedyna słuszna terapia to Jezus Chrustus i Bóg. Duch który prowadzi ale ufność twa ma sięgać wręcz zenitu.

Świadomość Chrystusowa, Bóg miłujący w Tobie a ty w nim. Bez końca ufność we wszystko co cię spotka i miłowanie każdej sytaucji w jakiej się znajdujesz stale i bez konca z otwartym sercem. Radość z faktu życia, wdzięczność, praca wyłącznie z Nim bo nic innego już nie działa. Dosłownie!

Trudne? Hmmm... w ujjjj... ale idzie krok po kroku. Zaufanie Bogu i Jego dobroci, że tylko Ona istnieje i tylko Miłowanie, Obfitość, Spokój, Radość Jego to jedyna słuszna wiara jaka w sercu, głowie, trzewiach ma płynąć i wypełniać wręcz na wskroś.

Jesteś Jego naczyniem a jednocześnie cudem ale z Jego wolą w sobie, której umysłem nie ogarniasz i nie dasz rady mimo wszelkich znanych ci metod 🙃😜

Jego wola jest twoją wolą. Dusza ludzka łączy się z Duszą Boską. Ułomność człowiecza lub drugi koniec czyli: jestem odlot znika.

Jak już ukochasz, miłowaniem obejmiesz, wnętrzem, sercem bez głowy, ten cały gruz na jakim się znalazłam wówczas pojawia się dalsze światło i obfitość Jego. Tyle, że ja już nic nie robię ze swojej siły a wszystko idzie w Boga mocy. I jak to ostatnio klient stwierdził... ja pierdziu... jak mi się lekko zrobiło.

I jeśli pytasz mnie co dalej? Nie wiem. Wiem, że jest dobrze i tak będzie. Cały czas w nauce ufności, miłowaniu Boga bo to proces. Zdrowie Jego, Obfitość Jego, Bagactwo Jego we mnie, w sercu i głowie.

Bo stale się uczę na tej nowej drodze.

Bóg we mnie a ja w Nim. Jestem ale mnie nie ma. I oczywiście umysł swoje jeszcze robi ale już coraz słabiej bo Jego miłowaniem to jest MOC❤️ Tak mi przyszło... to jak chodzenie po wodzie żyjąc na ziemi, z ufnością serca, że jedyna słuszna wiara to Miłowanie w Nim, z Nim stale i bez końca w obecności ❤️ i 🧠

Takie moje doświadczenie życia na dziś ❣️

Błogosławionego dziś Kochani

ReNata Rakoczy - Dusza Ciało Duch

Konsultacje online 1:1


Tel. +4673-913 10 72

 
 
 

Komentarze


bottom of page