LĘK
- renata_rakoczy

- 20 mar 2020
- 5 minut(y) czytania
Jak głębokie dotarcie do swojego serca można wyciągnąć z sytuacji na dziś?
Ano takie... i tu bardzo osobiście...
Jak lęk mną kierował a raczej sprawiał, że nie szanowałam bliskich mi osób i ich wolnej woli.
Co jak wiadomo... brak poszanowania wolnej woli szkodzi bliskim a najbardziej Tobie.
Zabiera pokój serca bo jest podytkowane lub idziesz z lęku a nie jak do tej pory mi się wydawało z serca.
Bo szanuj bliźniego jak siebie samego ma tu w 100% odniesienie, którego ja do tej pory nie wiedzieć dlaczego, nie widziałam.
Albo widziałam poprzez sytaucje życiowe jakie dostawałam a w szczególności dziś.
Dziś... w dość ciężkim dla nas wszystkim czasie.
I czy chodzi o lęk o moje zdrowie?
Nie...
Tu wyszedł lęk wynikający z ogłoszenia, że mamy zostać w domach. A co za tym idzie, wszyscy wiemy.
Więc...
Odezwała się we mnie mała Renatka, która (nie wiedzieć jak ale sobie raptownie przypomniała) jak była mała stale była w szpitalach i sanatoriach ponieważ taki był system leczenia a nie inny. Była tam sama. Zamknięta, bez bliskich, nie wiedziała kiedy przyjadą, kiedy będzie koniec i co każdy dzień przyniesie.
Jak pięknie to na dziś się układa to widać, że tak powiem, gołym okiem.
Więc w niedzielę... cały dzień przepłakałam Ja już dorosła, bo mieszkam sama.
Otuliłam moją małą Renatkę, zadając pytanie sobie samej, a raczej jej...
Dlaczego się boi?
Czego chce?
Jak mam jej pomóc?
I najważniejsze pytanie jakie sobie samej zadałam to...
Boże bądź przy mnie i pokaż i wskazuj co mam dalej zrobić aby ten lęk ukoić?
Prowadź mnie w tej wędrówce do samej siebie wolnej od lęku z dzieciństwa a który prowadził mnie na manowce.
Dzień zamknęłam otuleniem samej siebie i przez Jezusa, anioła i noszz... wszystkich chyba świętych... i spokojnym snem, w trakcie którego mój organizm się regeneruje i to skutecznie.
W tym modlitwa i nadal prośba w sercu.
Boże otwieraj mnie i prowadź a ja Ci dziękuję.
Dzień następny spokojny na odpoczynek i relaks.
Wtorek, lęk ponownie zaczyna wychodzić ale już z mniejszym nasileniem.
Już wiem, otulam, modlitwa z Bogiem, rozmowa ale...
Nadal zadaję sobie pytania...
Reniutka (bo tak swoje dziecko wewnętrzne nazywam, dla mnie pieszcztliwie) dlaczego jeszcze ten lęk...
Boże , proszę, pokazuj co tam jeszcze zalega w serduchu i czego nie widzę a nie jest moje i szkodzi mi i bliskim?
I płaczu już mniej ale chodzę tym razem po domu jak lew ryczący w klatce. Całe szczęście, że sama, bo... nooo byłaby szansa, że pogryzę.
Więc natrafiam na muzykę... kładę się... słucham... oddycham głęboko... oczy zamknięte i obserwuję co czuję.
Ciało zaczyna lekko puszczać ale i też pojawiają się łzy.
Poniżej link do muzyki:
https://youtu.be/Hc8gYoXkLZ4
Widzę a raczej czuję mocno w sobie tą małą Reniutkę, która płacze, krzyczy że jest zamknięta i nie wie co dalej.
Więc przytulam, otulam 3-latkę, 4-latkę, 6-łatkę (w tych latach byłam w sanatoriach)
I mówię... kochana jesteśmy w domu.
Bezpieczne z Bogiem w domu. Jezusa proszę... otul mnie swą miłością.
I tak emocje lęku powoli schodzą a ja Renata otwieram oczy i czuję się zupełnie inaczej.
Lekko i bezpiecznie.
Ale...
To jeszcze nie o to chodzi...
Bo...
Dziś właśnie lęk już w odmiennej formie pojawił się przy nacisku Córki aby przyjechała do Polski, później ogromnej chęci pojechania do rodziców (120 km od Poznania) no i wewnętrzne pretensje do siostry...bo po wczorajszym spacerze nie mogłam się do niej przytulić.
I niby świadomie wszystko rozumiem ale...
No w środku Reniutka ponownie krzyczy.
Więc...
Dziękuję za trzeźwość umysłu i wielkie serce dla Córki bo ja sama siadam i ponownie zadaję sobie pytanie:
Dlaczego tak bardzo chcesz przyjazdu Córki i dlaczego tak bardzo chcesz jechać do rodziców?
No i tu trza sobie szczerze odpowiedzieć.
Bez krytykowania samej siebie ale szczerze.
Więc...
Proszę, Boże, Jezu... pokaż mi drogę?
Prowadź mnie dalej ze swoim światłem w mojej ciemności.
I dostaje info aby przeczytać fragment z Biblii (tu wspomnę, że w takich chwilach otrzymuje fragmenty do przeczytania a tak realnie... to nie znam jeszcze tak dobrze Biblii... bo ją czytam albo trawię, mielę, analizuję... inaczej się w moim przypadku nie da)
Księga Daniela 5.
Czytam no i... jak zwykły śmiertelnik... nosz mówię po przeczytaniu... nie rozumiem Boże, proszę prowadź dalej.
Taki mały coaching z Bogiem albo prowadzenie przez Boga.
W tym fragmencie wpadają do mnie najgłębiej słowa "niedostatek", "upada Twoje królestwo i oddanie Medom i Persom".
Cały fragment w poniższym linku:
https://biblia.deon.pl/2010/rozdzial.php?id=757&werset=4#W4
Trawię, wpuszczam słowa do całej siebie i....
Światło przychodzi do serca i głowy!!!!
Matysiu toż to ja a raczej moje ego tak mnie w tym lęku trzymało, że łamałam podstawowe przykazanie... szanuj bliźniego jak siebie samego.
Jeśli ja mam taką filozofię swego życia, że jestem daleka od wiary w wirusy itd. Bo jak już wiecie, jestem zwolenniczką psychobilogii (wszystko co w ciele, pochodzi z naszego umysłu a raczej wierzeń, wzorców zapisanych w podświadomości). I widzę osobiście, również i na pierwszym miejscu, działanie Boga.
Ale...
Cała bliska rodzina mnie z tym szanuje i kocha a ja jak wielki wybawiciel (i jakaż tu ma ignorancja wychodzi) chcę na siłę aby uwierzyli w to co ja.
I proszę jak pięknie lęk zapisany w mym sercu sprawiał, że nie szanowałam mi bliskich z ich wiarą w cokoliwek chcą.
Mało tego, wewnętrzny konflikt sprawiał, że cały czas walczyłam z ludźmi i samą sobą.
Jak brak otulenia Reniutki wpływał, że od 6 lat biegam i szukam swojego domu.
Jak lęk zasłaniał mi prawdę o sobie samej.
Jak lęk z dzieciństwa sprawiał, że podstawowego prawa Bożego nie przestrzegałam.
I tu nie chodzi o moje świadome postępowanie ale o to co w sercu miałam.
O te nasze uczucia, myśli.
To one budują Twoje wnętrze i zewnętrzny świat.
I jak w tej właśnie chwili powróciło zrozumienie dla bliskich, siebie.
Szacunek do do siebie, lekkość i nie wiem co jeszcze.
Nie pojechałam... napisałam rodzicom, że nie chcę ich narażać na cokolwiek i to z taką lekkością w sercu.
Córkę przeprosiłam i uszanowałam jej decyzję z pokojem w sercu.
Siostrę przestaję cisnąć na przytualnie i spotkanie bo szanuję jej decyzje z miłością w sercu.
Boże jakie to staje się lekkie.
I na dziś koniec mej podróży?
Co jutro?
Nie wiem.
Jestem już spokojna.
Bo wiem, że Bóg prowadzi i oczyszcza serducho z lęków, które są brakiem miłości.
Dziękuję za prowadzenie.
Dziękuję za przeczytanie.
Dziękuję Boże ❤
Co dalej?
Idę malować wreszcie pokój. Jest szansa, że dziś zacznę nowe doświadczenie.
Malować samodzielnie pokój... bo to pierwszy raz i... z zadowoleniem... bez pretensji od środka, że jestem sama i nikt mi nie pomaga.
"Dąż do spokoju wewnętrznego: nie jesteś ani ważny, ani nic nie znaczący.
Nie wyolbrzymiaj i nie zaniżaj swych zalet i wad."
Vadim Zeland
Słonecznego dnia Słońca 🌞
ReNata🌷
www.sunwaytherapy.com
Ps. Wstawiam z odwagą ale i lekkim .... hmmm... albo przełamuję swój kolejny lęk... ale... niech się dzieje jak to mówią "Wola Boga". 😍😘
Foto: Colors for you




Komentarze